Miał się wczoraj pojawić post z okazji Tłustego Czwartku z recenzją maski Kallos Latte wraz z krótką informacją o proteinach, ale wstąpił we mnie leniwiec i oprócz wstępu naskrobanego dwa dni temu nie mam nic więcej na ten temat. :/ Wstęp ten prezentował się tak:
"Tłusty Czwartek, który dziś wypada, jest zmorą dla
osób odchudzających się i z cukrzycą. Dla mnie też jest przerażający ze względu
na ilość spożywanych pączków i faworków/chrustu… Moja mama upiekła we
wtorek faworki i od tego czasu nie jem
prawie nic innego. Moja silna wola nie radzi sobie także z pączkami z
czekoladą, ale nie ma problemu ze zwykłymi. :) Z okazji tego „słodkiego święta”
dzisiaj recenzja kosmetyku do włosów, który ma najsłodszy zapach ze wszystkich
mi znanych. Mowa o masce Kallos Latte."
Tak nawiasem mówiąc nie zjadłam żadnego pączka z czekoladą, a w sam Czwartek nie zjadłam w zasadzie ani jednego. Zrehabilitowałam się dopiero dzisiaj. Ale nie o tym miało być. Czasami odzywają się we mnie "ludzkie" instynkty i stąd ten post. Chciałam się pochwalić, co zostało ułożone dzisiaj w mojej i tak pełnej szafce... Ta ilość sprawiła, że poczułam się jakby Boże Narodzenie przyszło dużo szybciej niż zwykle. :P