Akcja Agnieszki wypadła w idealnym momencie. Okres jesienno-zimowy wymaga bardziej specyficznej pielęgnacji. Żeby wspomóc skórę w tym trudnym okresie postawiłam na częstsze maseczki do twarzy.
Tym razem użyte zostały:
1. Pasta z białej glinki - umyłam nią twarz delikatnie masując. Pastę zrobiłam z białej glinki Fitokosmetik i hydrolatu z dzikiej malwy.
2. Tonizowanie skóry hydrolatem z dzikiej malwy.
3. Maseczka w płacie - wcześniej przygotowałam sobie "gluta" z siemienia lnianego i przecedziłam go przez sitko. Chusteczkę nawilżaną wypłukałam pod bieżącą wodą, wysuszyłam i wycięłam. Wyszło mi krzywo, bo robiłam to bez wzoru. A wzór (od Red Lipstick Monster) możecie np. znaleźć tutaj. Gdy glutek wystygł, kilka łyżeczek wymieszałam z olejem z dzikiej róży i kremem brzozowym Sylveco. Wymieszać się tego oczywiście nie dało, ale to nie problem, bo zanurzyłam w tym maseczkę i dokładnie wtarłam całą masę łącznie z grudkami kremu. Wszystko ładnie się połączyło. Maseczkę w płacie nałożyłam na 10 min. Po tym czasie płat ściągnęłam, a pozostałości maseczki wklepałam w skórę i pozwoliłam ich spokojnie się wchłonąć.
maseczki w płachcie to moje ulubione, uwielbiam tak łatwą aplikację i zdejmowanie maski
OdpowiedzUsuńMnie też to odpowiada, ale niestety ciężko znaleźć gotową, która mnie nie podrażni. :(
UsuńMuszę w końcu spróbować maseczek w płachcie :D
OdpowiedzUsuńPolecam! :)
Usuń