Witajcie!
Dzisiejsza
Niedziela dla Włosów jest dowodem na to, że i na mnie w jakimś stopniu działa
moda. Długo wzbraniałam się przed zakupem zabiegu laminowania firmy Marion aż w
końcu trafiła w moje ręce, a ostatecznie na włosach. Nikomu chyba nie muszę przedstawiać
tego zabiegu, bo jakiś czas temu stał się bardzo popularny. Będzie to moje
drugie spotkanie z laminowaniem. Pierwsze miało miejsce w listopadzie i nie
zauważyłam żadnego działania tej domowej mieszanki. Czy drogeryjna sprawdziła
się lepiej?
Opakowanie
to saszetka podzielona na dwie części po 10 ml. Producent dołączył do niej
czepek, który wydaje się być bardziej wytrzymały niż ten dodawany do masek
Biovax. Można ją kupić wszędzie tam, gdzie dostępne są kosmetyki firmy Marion,
czyli na pewno znajdziemy ją w Naturze. Kosztuje ok. 2,50 zł.
Skład
wygląda tak:
Z
ważniejszych składników mamy tu emolienty, żelatynę (na trzecim miejscu), olej
ze słodkich migdałów, proteiny pszenicy, keratynę i silikony (w tym zmywalny
tylko silniejszymi detergentami). Jak widać mamy tu naprawdę sporo protein.
Zapach
nie jest „żelatynowy”, bardzo przypomina mi większość „typowych” odżywek. Jest
delikatny, ale utrzymuje się do czasu aż włosy wyschną. Konsystencja maski jest
bardzo gęsta (wybaczcie brak zdjęcia) i przez to trochę trudno jest ją
rozprowadzić na włosach. Wydaje mi się, że to właśnie z tego powodu jedna część
saszetki ledwo wystarczyła na moje włosy. Przy następnym zabiegu będę musiała
już pewnie użyć całą.
Producent
opisał nam jak powinien przebiegać proces używania zabiegu. Dołączył nawet rysunki.
;) Głowę umyłam szamponem Babydream (nic nie nakładałam przed) i wykonałam
zabieg według opisu. Zignorowałam jednak punkt 5 i pozwoliłam włosom wyschnąć
naturalnie.
Jakie
efekty osiągnęłam?
Gęstość/objętość
(wizualna): zwiększona.
Gładkość:
mega gładkie.
Miękkość:
mega miękkie.
Błyszczenie:
w normie?
Podrażnienie
skalpu: brak.
„Przyklap”:
brak.
Puszenie:
brak.
Końcówki
a włosy na długości: bez różnicy.
Rozczesywanie:
bez większego problemu.
Uwagi:
trochę niedociążone, mogą się strączkować.
To
co najbardziej mnie zaskoczyło to niesamowita gładkość i miękkość – jeszcze nigdy
takie nie były. Wizualnie jest ich więcej niż zazwyczaj, ale sprawiają wrażenie
bardzo lekkich i trochę niedociążonych. Trochę też się strączkują. Podczas rozczesywania wyczuwałam lekki
opór, ale nie było większego problemu z rozczesaniem. Nie były też poplątane. Podczas dotykania włosów nie wyczuwam efektu "oblepienia".
Na
zdjęciach dodatkowo możecie zobaczyć kolor moich włosów po drugim myciu od
użycia balsamu koloryzującego:
Po chwili zawiał wiatr i wyglądały już tak (drugie zdjęcie zostało zrobione z fleszem!):
Zabieg laminowania sprawdził się u mnie lepiej niż laminowanie żelatyną w
listopadzie. W maju prawdopodobnie powtórzę zabawę z żelatyną żeby sprawdzić
jeszcze raz czy faktycznie nie daje tak dobrych efektów. Mam jednak pewność, że
do zabiegu Marion wrócę na pewno jeżeli nie ze względu na sam efekt, to
przynajmniej dla czepka. ;) Nadaje się świetnie na ważniejsze uroczystości, ale na co dzień raczej bym się nie zdecydowała ze względu na silikony.
Jak
u Was sprawdził się ten zabieg? A może wolicie robić laminowanie żelatyną?
Pozdrawiam,
Iza.
Oooj, a ja tego nie mogę. Te laminowanie bardzo skrzywdziło moje włosy :(
OdpowiedzUsuńSzkoda... Amanda, w jaki sposób skrzywdziło? Czy Twoje włosy nie lubią protein?
UsuńJa też dziś laminowałam włosy, tylko że żelatyną ;) Nie widzę jakichś cudownych efektów.
UsuńPozdrawiam imienniczkę! ;))
Amanda, również nie widziałam efektów po żelatynie. Moje włosy się zmieniły w ostatnim czasie, więc dam jej jeszcze jedną szansę, ale coś czuję, że może i tak być średnio... Może spróbuj tego zabiegu Marion? Chociaż dla kręconych włosów jego skład raczej nie jest zbyt przyjazny.
UsuńChyba również spróbuję z Marionem, bo domowe laminowanie nie wychodzi mi za bardzo ;p Ładny jest ten kolor! :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, spróbuj i daj znać jak Ci poszło. ;) Też mi się kolorek podoba. :D
UsuńMasz cudowne włosy *.* to jeden z moich ulubionych typów!
OdpowiedzUsuńNa Marionowe laminowanie poluję już jakiś czas ale nigdzie nie mogę znaleźć :( żelatyna niezbyt się sprawdziła, zresztą moje kłaczki nie przepadają za proteinami dlatego muszę z nimi uważać.
Dziękuję. :) Szkoda, że nie możesz go znaleźć... A patrzyłaś na stronę producenta: http://www.marionkosmetyki.pl/sklepy.html ? Mają tam wymienione sklepy, które posiadają w asortymencie ich kosmetyki. Laminowanie niestety polega na dostarczeniu dużej ilości protein. Nie wiem, czy laminowanie Mariona da u Ciebie super efekty, ale przypuszczam, że ze względu na obecność oleju i m.in. gliceryny (która w składzie jest ąż dwa razy wymieniona :P) może być lepiej niż po żelatynie. :)
UsuńPiękne włosy! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńJa wykonywałam dwa razy zabieg laminowania, ale żelatyną i efekty były świetne :)
OdpowiedzUsuńWidziałam zdjęcia na Twoim blogu. Laminowanie rewelacyjnie u Ciebie wyszło. :)
UsuńO widzę że nie tylko ja zdecydowałam się w tą niedzielę na laminowanie Marion :)
OdpowiedzUsuńJedna niedziela, jeden produkt, dwa różne rodzaje włosów i różne efekty. ;)
Usuńu mnie niestety taki zabieg się nie sprawdził, ale u Ciebie efekt jest fenomenalny ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się u Ciebie nie sprawdził. :( Cóż... Fenomenalnym bym go nie nazwała. :)
Usuń