Witajcie!
Mamy dzisiaj piękną wiosenną pogodę. Od razu humor
się poprawia i łatwiej się uśmiecha, prawda? Kurtka zimowa w szafie, promienie
słoneczne we włosach i spódniczki zamiast spodni! Lubię wiosnę. :) Można więc uznać,
że oficjalnie zima się skończyła (jakby w ogóle na Śląsku była…) i z tej racji
recenzja kosmetyku przeznaczonego na chłodnie dni – kremie Babydream chroniącym
przed zimnem i wiatrem. Żeby nie było, że piszę tylko o włosach. ;)
Skład prezentuje się następująco:
Aqua, Caprylic / Capric Triglyceride,
Helianthus Annuus Seed Oil, Cetearyl Isononanoate, Sorbitan Oleate, Glycerin, Persea Gratissima
Oil, Hydrogenated Vegetable Oil,
Polyglyceryl-3 Polyricinoleate, Parfum, Panthenol, Chamomilla Recutita Flower
Extract, Bisabolol, Tocopheryl Acetate, Cera Alba, Xanthan Gum, Sodium Chloride,
Sodium Hydroxide, Tocopherol, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Phytic Acid.
Ze ciekawszych składników znajdziemy tu olej
słonecznikowy, glicerynę, olej z awokado, olej roślinny, a już po zapachu
pantenol, ekstrakt z rumianku, substancję czynną występującą w rumianku
(Bisabolol), witaminę E, wosk biały…
W nowej wersji kolejność niektórych składników
została zamieniona (np. olej z awokado jest po oleju roślinnym), a po zapachu
to już w ogóle… Więc patrząc na skład to lepsza wydaje się stara wersja.
Pachnie, jak to niektórzy mówią, „bobasem”. :P
Konsystencja gość gęsta. Na wysmarowanie całej twarzy wystarczyła mi ilość
wielkości groszku. Wchłania się bardzo wolno, a skóra się cała po nim świeci. Lubi
pozostawić białe smugi, więc należy go porządnie rozsmarować. Nie zauważyłam
większych problemów z nakładaniem na niego podkładu (Catrice All Matt Plus),
ale najpierw musiałam i tak poczekać aż krem trochę się wchłonie. Wydajność
całkiem niezła ze względu na to, że nie potrzeba go dużo.
Opakowanie to miękka plastikowa tubka. Gdy mamy sporo produktu sprawdza się całkiem fajnie, ale w sytuacji, gdy się kończy, konieczne jest przecięcie tubki, bo inaczej zostanie mam jeszcze sporo kremu.
Jak się sprawdził? Tak szczerze to nijak. Ochrony
przed mrozem i wiatrem nie zauważyłam żadnej niezależnie od tego jaka
temperatura panowała na zewnątrz. Jak była zaczerwieniona bez kremu, tak samo było
po posmarowaniu. Po kilku stosowaniach przestałam się nim smarować przed
wyjściem, ale stwierdziłam, że może sprawdzić się jako krem na noc… W tej wersji
sprawdził się trochę lepiej. Bardzo ładnie nawilżał, skóra była miękka i nie
zauważyłam typowej dla zimy suszy na twarzy, ale po jakimś czasie zaczął mnie
zapychać, więc krem poszedł w odstawkę. Jako krem do rąk też się nie sprawdził - za długo się wchłaniał i pozostawiał tłustą warstwę, której nie lubię.
Krem można dostać we wszystkich Rossmannach. Cena to
ok. 5 zł, ale często można znaleźć go w promocji. Pojemność kremu to 75 ml.
Mój werdykt? Nie wrócę do niego. Na chłód się nie
nadaje, a w dodatku zapychał mi skórę. Pod względem nawilżenia i tak przegrywa
z olejami. Wolę stosować OCM niż sięgać po ten krem.
Miałyście go? Jak u Was się sprawdził?
Pozdrawiam,
Iza.
Używałam u synka, jak był mały, teraz smaruję go masłem shea przed wyjściem na wiatr czy mróz ;)
OdpowiedzUsuńI jak go oceniasz? Który sprawdził się lepiej: krem Babydream czy masło shea?
Usuń