Dziś chciałabym Wam przedstawić rosyjski kosmetyk do włosów - balsam marokański Planeta Organica. Produkty tej marki już od dłuższego czasu są popularne wśród włosomaniaczek. Co na to moje włosy?
Balsam mieści się w plastikowej butelce zakończonej solidną pompką, która dozuje oszczędnie kosmetyk. Jeśli używa się go dużo to trzeba się trochę ponaciskać. Wydobycie końcówki produktu było dla mnie wyzwaniem - musiałam rozciąć butelkę, ponieważ pompka nie chciała nabierać produktu.
Na opakowaniu znajdziemy wszystkie niezbędne informacje: opis producenta, sposób użycia i datę przydatności do zużycia. Jako że jest to produkt importowany dodatkowo mamy nalepkę w języku polskim:
"Balsam marokański do wszystkich rodzajów włosów
Balsam z olejem arganowym przyspiesza proces regeneracji komórek, chroni włosy przed promieniowaniem UV. Przeciwdziała wypadaniu włosów i przyspiesza ich wzrost.
Sposób użycia: nanieść balsam na wilgotne włosy, pozostawić na 3-5 minut, a następnie spłukać."
Oto skład:
Mamy tu hydrolat z olejem arganowym, ekstraktem z mięty pieprzowej, ekstraktem z róży damasceńskiej, ekstraktem z kwiatu pomarańczy, olejkiem eukaliptusowym i oliwą z oliwek. Oprócz tego glicerynę, emolient, substancje antystatyczne, filmformer, zagęstnik, regulator pH, konserwanty i substancje zapachowe.
Skład zawiera wiele dobroci, ale w nieznacznych ilościach. Co oczywiście nie znaczy, że nie mają one szansy zadziałać - wręcz przeciwnie. Ekstrakty nie potrzebują wysokiego stężenia żeby były wyczuwalne. Jest więc całkiem nieźle jeśli lubicie się z ziółkami.
Balsam marokański jest bardzo gęsty i nie wymaga użycia dużej ilości co wpływa na jego dobrą wydajność. Ma brudny beżowy kolor. Zapach jest intensywny kadzidlany - niektórym się on podoba, a innym nie, więc wcześniej jeśli macie możliwość to lepiej go powąchajcie u kogoś znajomego. Mnie się bardzo podoba, a co najważniejsze utrzymuje się nawet na moich włosach (krótko, bo krótko, ale jednak).
Moje włosy niestety nie lubią się z ziółkami i ten balsam tylko to potwierdzał za każdym razem. Włosy po jego użyciu zawsze były trochę niedociążone, ale nie fruwały. Błyszczały w normie, ale zdecydowanie brakowało im wygładzenia wizualnego i w dotyku. Przyklapu więc nie robił. Nie zauważyłam też żeby strączkował mi włosy. W skrócie: nie polubiliśmy się chociaż dużej krzywdy mi nie zrobił. Jeśli chodzi o ochronę UV to raczej jest dla mnie mocno wątpliwa. W składzie nie ma substancji, które by chroniły przed promieniowaniem. Takiego działania też nie zaobserwowałam.
Kosmetyk kupiłam dawno temu w sklepie internetowym Skarby Syberii. Za 280 ml musimy zapłacić 18-20 zł, ale w promocji kosztuje 13 zł (tyle też za niego zapłaciłam). Dostępny jest w większości sklepów internetowych i stacjonarnych, gdzie spotkamy kosmetyki rosyjskie.
Balsam marokański PO skradł moje serce jedynie zapachem. Działanie pozostawiało u mnie wiele do życzenia. Jeśli jednak nie macie problemu z ziołami w kosmetykach i lubicie kadzidlane zapachy to warto go wypróbować. Jeśli jednak nie lubicie intensywnych zapachów, a Wasze włosy tak jak moje reagują źle na liczne ekstrakty to lepiej go sobie odpuśćcie.
Znacie balsam marokański PO? Jak się u Was spisuje?
Pozdrawiam,
Iza.
Miałam ten kosmetyk, był dobry, ale szału nie zrobił :)
OdpowiedzUsuńCzyli taki przeciętniaczek. :)
UsuńTen balsam to dla mnie jedna wielka niewiadoma - nie lubię ziółek i gliceryny, a pokochałam go ;) Teraz jednak jest za ciężki przy stylizacji włosów żelem ;)
OdpowiedzUsuńTen balsam jest świetnym przykładem na różnice w działaniu. :) U mnie zachował się tak jak sądziłam, że się zachowa, a u Ciebie odwrotnie od założeń (ziółka, gliceryna). :)
UsuńNie miałam go, szkoda że nie spisał się najlepiej u Ciebie
OdpowiedzUsuńTeż żałuje, bo zapach ma przepiękny. :(
UsuńDzięki temu że wysłałaś mi jego odlewkę mam nowego ulubieńca! <3 Zakochałam się w zapachu, a włosy po zastosowaniu tegoż kosmetyku roztaczały tak przyjemną aurę że mój chłopak kazał mi kupić pełnowymiarową wersję :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że balsam zyskał miano Twojego ulubieńca. :D
UsuńUżywałam szamponu z tej serii, ale był zbyt agresywny dla moich włosów, więc nie sięgnęłam dalej. I może to kompromitacja, ale zawsze mam problem z uruchomieniem pompki. Właśnie w produktach Planeta Organica. Muszę prosić osoby bardziej sprytne, żeby mi odblokowały :D
OdpowiedzUsuńSzampony zawierają silny detergent, więc niespecjalnie mnie dziwi, że był dla Twoich włosów zbyt agresywny. Żadna kompromitacja. Ja na szczęście nigdy nie miałam problemu z pompką w kosmetykach PO, ale przy masce Chantal sporo się namęczyłam. :)
UsuńMaska marokanska mnie kusi, jedyna wersja z tej serii, ktorej nie wyprobowalam. Balsam zreszta rowniez nie ;) Moje klaczki ziolka lubia, wiec moze by mi podpasowaly :)
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe, że by Ci podpasowały. Maska marokańska nie podbiła mojego serca. W zasadzie spisała się u mnie gorzej niż balsam, ale tak samo jak maska tajska i toskańska, a trochę gorzej niż ajurwedyjska.
Usuń